piątek, 11 maja 2012

Komunijny aniołek.

Witajcie.Na początek bardzo serdecznie Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim postem.Nie macie pojęcia jak Wasze słowa podniosły mnie na duchu. To miło wiedzieć,że nie jestem odosobniona w swoich "pisarskich" dylematach.Ośmielona Waszymi słowami trochę dziś nabazgram :)
Będzie trochę wspominek ,ale zacznę od tego co mnie do nich natchnęło...
Gdzieś na początku roku osoba,z którą pracuję, oglądając mojego bloga zapytała mnie co zrobiłabym na prezent komunijny.Odpowiedziałam,bez chwili zastanowienia,że aniołka :) I tak od słowa do słowa zostałam poproszona o jego zrobienie. Zabierałam się do niego długo (na szczęście nie musiałam się śpieszyć),bo tak jak oczywiste było dla mnie,że aniołek to idealny prezent na komunię,tak już wygląd aniołka nie był dla mnie taki oczywisty. Niby miałam go w głowie,ale nie umiałam go urzeczywistnić. Trzy tygodnie temu w końcu zabrałam się do pracy. Zrobiłam sobie wykrój,uszyłam ciałko, sukieneczkę, zrobiłam włosy i ... nie,nie,nie to nie to! No,nie podobał mi się i koniec. Kombinowałam,zmieniałam,ale nadal nie mogłam się do niego przekonać. W końcu postawiłam - szyję nowego!
Z całkiem nowego wykroju,w zupełnie innej sukieneczce. I... choć na początki nie byłam w pełni zadowolona,to efekt końcowy uważam za bardzo udany.Co jak dla mnie jest wielkim sukcesem,bo w zdecydowanej większości nie jestem zadowolona z tego co zrobię :)
Pierwszy aniołek leży niedokończony,więc na razie go Wam nie pokażę,ale może gdy go skończę...,a skończę na pewno,bo mnie nie,ale mojej mamie się podoba więc zrobię go dla niej :) 
A tak prezentuję się ten drugi :

A dlaczego ten aniołek wzbudził we mnie wspomnienia? Bo dziewczynka, dla której go uszyłam będzie przyjmować Pierwszą Komunię w 29 rocznicę mojej własnej - 13 maja. Rany 29 lat! To przecież wieczność!
Ale nie będę wspominać moich wrażeń z tego dnia. Napiszę tylko kilka słów o swoim stroju,bo to też było rękodzieło :) Sukienka uszyta była przez koleżankę mojej mamy z koronki przywiezionej z ówczesnej Czechosłowacji,gdzie w tym czasie pracował mój tato.Taka koronka w tamtych czasach to było naprawdę COŚ :) Pelerynkę własnoręcznie zrobiła mi moje mama.
Pokaże Wam kilka zdjęć.Niestety nie posiadam skanera są to więc tylko zdjęcia zdjęć.
No to tyle.Starczy tej pisaniny,bo i tak pewnie nikt nie dotrwał do końca :D 
Miłego weekendu.


czwartek, 26 kwietnia 2012

Owieczki i króliczki

Święta wielkanocne już dawno za nami. Pewnie wiele z Was już o nich zapomniało,a może nawet szykuje jakieś cuda na następne,a ja dopiero dziś pokażę co stworzyłam z tej okazji. No cóż, już taka jestem zakręcona...

Dla siebie uszyłam owieczki.
Powstała "girlanda" z trzech, trzymających się za kopytka:
A ponieważ bardzo mi się spodobały uszyłam jeszcze jedną - większą,siedzącą:
Cała czwórka zdobiła moją kuchnie. 
Już nie dla siebie uszyłam dwa króliczki.
W kwiaciastych spodenkach i z kwiatami w doniczce w łapkach :)
i w pastelach:
Oba powędrowały do nowych domków.

Na koniec przyznam się Wam do czegoś...Tak naprawdę kolejne posty nie ukazują się na moim blogu nie tylko z braku czasu.Największą barierą jest moja nieumiejętność pisania. Bardzo chciałabym Wam napisać o rzeczach, które są dla mnie ważne,zaprzątają moje myśli,ale nie potrafię! Bardzo mnie to irytuje.
Siadam,stukam w klawisze, piszę-czytam-poprawiam... Po czym stwierdzam,że nie napisałam nic sensownego. Wkurzam się i kasuję wszystko...
Nie chciałabym żeby był to blog, w którym piszę tylko: "uszyłam...", "zrobiłam...",ale niestety chyba tylko taki potrafię stworzyć.Wybaczcie. Staram się,ale mi nie wychodzi. Dlatego bardzo Wam dziękuję,że mimo wszystko do mnie zaglądacie,zostawiacie komentarze  (czytam je po kilkanaście razy!), zostajecie moimi obserwatorami.Dodajecie mi sił! Dziękuję!

czwartek, 8 marca 2012

Na Dzień Kobiet.

Wczoraj "walczyłam" z kwiatuszkami dla dziewczynek z klasy mojego syna. Niby takie nic, prosta forma, żadna filozofia, a siedziałam przy nich do pierwszej w nocy. W sumie to nie ma nawet co pokazywać, bo nic tu nowego nie wymyśliłam, na licznych blogach kwiatuszki takie można przecież zobaczyć, ale niech nie będzie,że leniuch jestem :DDziękuję Kobietki Kochane za przemiłe komentarze pod ostatnim postem. Podniosłyście mnie na duchu bardzo. Jak dobrze, że jesteście :)

poniedziałek, 5 marca 2012

Co jest nie tak?

Pozostając w kociej tematyce dziś śpioszek z kotkiem. Rany, nie macie pojęcia jak ciężko mi szło jego uszycie. Kompletnie nie miałam do niego serca... I wciąż chyba nie mam... Sama nie wiem co mi w nim nie pasuję... Może Wy mi powiecie? Bez zbędnych słów przechodzę więc do prezentacji i bardzo proszę o szczere opinie.I jeszcze małe "rodzicielskie" ostrzeżenie. Nie dajcie się zwieść słoneczku za oknem! Ja niestety dałam się oszukać. Przed wyjściem z domu nie spojrzałam na termometr i zasugerowałam się jego radosnymi promieniami. Uznałam, że na dworze jest ciepło i wiosennie. Zbyt lekko się ubrałam, zmarzłam i teraz odczuwam tego bolesne skutki. Boli mnie głowa i wszystkie kości, zaczyna kapać z nosa i ogólnie czuję, że łapie mnie choróbsko. Nie popełnijcie mojego błędu i nie rezygnujcie tak szybko z ciepłego okrycia.
Pozdrawiam cieplutko i życzę wszystkim dużo zdrówka :)

piątek, 2 marca 2012

piątek, 24 lutego 2012

Recycling.

Jak można było zaobserwować w poprzednim poście moja córcia na nadmiar włosów nie narzeka. W jej wypadku noszenie opasek w celu ochrony przed wpadającą do oczu grzywką nie jest konieczne :D Postanowiłam zrobić je dla niej aby dodać jej odrobinę dziewczęcości.
Na razie powstały dwie (może jeszcze jakieś zrobię,bo praca przy nich była dość przyjemna):
niebieska ze starej koszulki mojego syna
i różowa z dresowych spodni Zosi,z których już wyrosła
Zdjęcia,wiem,beznadziejne :( Nie mam do tego talentu,a jeszcze z tak nie współpracującą modelką to dopiero był wyczyn. Proszę więc o wyrozumiałość :)
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję po stokroć,że do mnie zaglądacie.

sobota, 18 lutego 2012

Misiaczek

Na dworze mokro i brudno. To co jeszcze parę dni temu było piękną, białą pierzynką zamieniło się w paskudną, szarą maź. Wyjście z domu kończy się przemoczeniem butów. Najlepiej jest w domku z filiżanką gorącej czekolady :)
Dla poprawy nastroju mój pierwszy misiaczek.


I jeszcze zdjęcie mojego Koteczka :) A dokładniej Kocicy.Choć wiem,niestety, bardziej do chłopca moja panienka podobna :)
Uciekam na pieczonego kurczaka z frytkami.Wiem,wiem niezdrowe i tuczące, ale jakie mniam :)
Pozdrawiam serdecznie. Miłego dnia