Witajcie.Na początek bardzo serdecznie Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim postem.Nie macie pojęcia jak Wasze słowa podniosły mnie na duchu. To miło wiedzieć,że nie jestem odosobniona w swoich "pisarskich" dylematach.Ośmielona Waszymi słowami trochę dziś nabazgram :)
Będzie trochę wspominek ,ale zacznę od tego co mnie do nich natchnęło...
Gdzieś na początku roku osoba,z którą pracuję, oglądając mojego bloga zapytała mnie co zrobiłabym na prezent komunijny.Odpowiedziałam,bez chwili zastanowienia,że aniołka :) I tak od słowa do słowa zostałam poproszona o jego zrobienie. Zabierałam się do niego długo (na szczęście nie musiałam się śpieszyć),bo tak jak oczywiste było dla mnie,że aniołek to idealny prezent na komunię,tak już wygląd aniołka nie był dla mnie taki oczywisty. Niby miałam go w głowie,ale nie umiałam go urzeczywistnić. Trzy tygodnie temu w końcu zabrałam się do pracy. Zrobiłam sobie wykrój,uszyłam ciałko, sukieneczkę, zrobiłam włosy i ... nie,nie,nie to nie to! No,nie podobał mi się i koniec. Kombinowałam,zmieniałam,ale nadal nie mogłam się do niego przekonać. W końcu postawiłam - szyję nowego!
Z całkiem nowego wykroju,w zupełnie innej sukieneczce. I... choć na początki nie byłam w pełni zadowolona,to efekt końcowy uważam za bardzo udany.Co jak dla mnie jest wielkim sukcesem,bo w zdecydowanej większości nie jestem zadowolona z tego co zrobię :)
Pierwszy aniołek leży niedokończony,więc na razie go Wam nie pokażę,ale może gdy go skończę...,a skończę na pewno,bo mnie nie,ale mojej mamie się podoba więc zrobię go dla niej :)
A tak prezentuję się ten drugi :
A dlaczego ten aniołek wzbudził we mnie wspomnienia? Bo dziewczynka, dla której go uszyłam będzie przyjmować Pierwszą Komunię w 29 rocznicę mojej własnej - 13 maja. Rany 29 lat! To przecież wieczność!
Ale nie będę wspominać moich wrażeń z tego dnia. Napiszę tylko kilka słów o swoim stroju,bo to też było rękodzieło :) Sukienka uszyta była przez koleżankę mojej mamy z koronki przywiezionej z ówczesnej Czechosłowacji,gdzie w tym czasie pracował mój tato.Taka koronka w tamtych czasach to było naprawdę COŚ :) Pelerynkę własnoręcznie zrobiła mi moje mama.
Pokaże Wam kilka zdjęć.Niestety nie posiadam skanera są to więc tylko zdjęcia zdjęć.
No to tyle.Starczy tej pisaniny,bo i tak pewnie nikt nie dotrwał do końca :D
Miłego weekendu.