wtorek, 29 maja 2012

Marzenie i pastelowa królisia.

Marzę o wolny dniu! Dniu,w którym będę mogła robić NIC. I nie chodzi mi tu o dzień, w którym odłożę wszystko na potem. Chciałabym żeby był to dzień, w którym wszystko JEST ZROBIONE! Posprzątane, wyprasowane, uszyte itd. Wszystkie zaległości nadrobione i zero myśli w głowie o tym "co to ja jeszcze miałam... ?". Tymczasem ciągle jestem w biegu... Zawsze coś kosztem czegoś... Gdy siedzę przy maszynie myślę: "kiedy poprasuję tą stertę ciuchów?" , gdy prasuję zastanawiam się "kiedy uda mi się odwiedzić koleżankę, której urodziło się dziecko?" (rok temu!). Gdy piszę ten post czeka na mnie kuchnia do posprzątania... och... za krótka jest doba...za mało mam rąk... To marzenie wkładam więc do szufladki "Nie wykonalne"
Królisię, którą prezentuję poniżej uszyłam już jakiś czas temu, na zamówienie Oli z Krainy Rekina.
Ma różową sukieneczkę i popielate ciałko - bardzo mi się podoba to zestawienie kolorystyczne.
 Sukieneczka jest z tyłu na guziczki,
pantalonki są ozdobione bawełnianą koronką,
a kapelusik zrobionym na szydełku kwiatuszkiem i atłasową wstążeczką.
 No to zmykam do tej nieszczęsnej do kuchni :) 

piątek, 11 maja 2012

Komunijny aniołek.

Witajcie.Na początek bardzo serdecznie Wam dziękuję za komentarze pod poprzednim postem.Nie macie pojęcia jak Wasze słowa podniosły mnie na duchu. To miło wiedzieć,że nie jestem odosobniona w swoich "pisarskich" dylematach.Ośmielona Waszymi słowami trochę dziś nabazgram :)
Będzie trochę wspominek ,ale zacznę od tego co mnie do nich natchnęło...
Gdzieś na początku roku osoba,z którą pracuję, oglądając mojego bloga zapytała mnie co zrobiłabym na prezent komunijny.Odpowiedziałam,bez chwili zastanowienia,że aniołka :) I tak od słowa do słowa zostałam poproszona o jego zrobienie. Zabierałam się do niego długo (na szczęście nie musiałam się śpieszyć),bo tak jak oczywiste było dla mnie,że aniołek to idealny prezent na komunię,tak już wygląd aniołka nie był dla mnie taki oczywisty. Niby miałam go w głowie,ale nie umiałam go urzeczywistnić. Trzy tygodnie temu w końcu zabrałam się do pracy. Zrobiłam sobie wykrój,uszyłam ciałko, sukieneczkę, zrobiłam włosy i ... nie,nie,nie to nie to! No,nie podobał mi się i koniec. Kombinowałam,zmieniałam,ale nadal nie mogłam się do niego przekonać. W końcu postawiłam - szyję nowego!
Z całkiem nowego wykroju,w zupełnie innej sukieneczce. I... choć na początki nie byłam w pełni zadowolona,to efekt końcowy uważam za bardzo udany.Co jak dla mnie jest wielkim sukcesem,bo w zdecydowanej większości nie jestem zadowolona z tego co zrobię :)
Pierwszy aniołek leży niedokończony,więc na razie go Wam nie pokażę,ale może gdy go skończę...,a skończę na pewno,bo mnie nie,ale mojej mamie się podoba więc zrobię go dla niej :) 
A tak prezentuję się ten drugi :

A dlaczego ten aniołek wzbudził we mnie wspomnienia? Bo dziewczynka, dla której go uszyłam będzie przyjmować Pierwszą Komunię w 29 rocznicę mojej własnej - 13 maja. Rany 29 lat! To przecież wieczność!
Ale nie będę wspominać moich wrażeń z tego dnia. Napiszę tylko kilka słów o swoim stroju,bo to też było rękodzieło :) Sukienka uszyta była przez koleżankę mojej mamy z koronki przywiezionej z ówczesnej Czechosłowacji,gdzie w tym czasie pracował mój tato.Taka koronka w tamtych czasach to było naprawdę COŚ :) Pelerynkę własnoręcznie zrobiła mi moje mama.
Pokaże Wam kilka zdjęć.Niestety nie posiadam skanera są to więc tylko zdjęcia zdjęć.
No to tyle.Starczy tej pisaniny,bo i tak pewnie nikt nie dotrwał do końca :D 
Miłego weekendu.