poniedziałek, 28 listopada 2011

Powrót Kuby :)

Witajcie.Śpieszę donieść, że blog Kuby powrócił :) Zapraszam wszystkich do zaglądania i podziwiania jego talentu TU

sobota, 26 listopada 2011

Pomóżmy Kubie odzyskać bloga!

Myślę,że wiele z Was ,podobnie jak ja, podziwiała talent,a może nawet korzystała z fantastycznych kursów przygotowanych przez cudownego, młodego człowieka imieniem Kuba. Kubuś ma 9 lat i jest niezwykle utalentowanym i twórczym chłopcem. Takie dziecko, w dzisiejszym czasach, kiedy większość dzieciaków interesuje się tylko brutalnymi grami komputerowymi to po prostu cud! I nagle zjawia się ktoś, kto chce ten cud zdeptać, zmieszać z błotem i to na dodatek w imię ... wiary! Kiedy wczoraj próbowałam wejść na blog Kuby i zobaczyłam taki napis :byłam pewna, że to jakaś usterka techniczna.Przecież takie wspaniałe miejsce nie mogło zostać USUNIĘTE!?
Niestety potem dowiedziałam się co się stało. Sprawa dokładnie opisana jest TU. Po przeczytaniu tego posta po prostu mnie zamurowało. To nie mieści mi się w głowie! Jak można być tak podłym! Bardzo Was proszę zapoznajcie się z tą historią i dodajcie swój głos protestu. Może wspólnymi siłami uda nam się wpłynąć na administratora bloggera i Kuba znów będzie miał swoje miejsce w tym wirtualnym świecie. Nie pozwólmy by zawiść i zazdrość zwyciężyły!
A może któraś z Was ma jeszcze jakiś pomysł jak pomóc Kubie odzyskać bloggera?
Nie będę więcej pisać, bo przepełnia mnie taka złość, że boję się, że mogłabym zacząć używać słów bardzo niecenzuralnych i zniżyć się do poziomu osoby, dzięki której ten uroczy młody człowiek ma teraz takie zmartwienie.
Jeszcze kilka słów chce dodać mój mąż:
Witam wszystkich zainteresowanych.Mnie mało co porusza, ale ludzka głupota w obronie pseudo wiary i niszczenie za pomocą tego oręża czyjegoś jestestwa doprowadza mnie do szału. Agnieszka co jakiś czas pokazywała mi dokonania tego małego artysty. Nawet ja byłem pod wrażeniem i kibicowałem mu z całego serca. Pomóżcie chłopaczkowi, bo szkoda jego talentu, by zawistny składacz papierowych komży, zachwiał jego wiarę w ludzi.
Pozdrawiam Michał.

piątek, 25 listopada 2011

Grafit

Po śmierci naszej suczki Boni (prawie 4 lata temu) był z nami jeszcze Stich-koszatniczka. Kiedy i on, w grudniu zeszłego roku, nas opuścił nie chciałam już żadnego zwierzaka. Jednak...
Wszystko zaczęło się od obsesji na punkcie kotów mojej córci. Ona po prostu za nimi przepada. Nawet o sobie mówiła " Kotek"- Kotek jest głodny, Kotek jest śpiący itd.:) Mąż i syn też zarazili się tą pasją i cała trójka zapragnęła mieć kotka. Tylko ja się broniłam... Jednak moje pociechy i mąż nie dawali za wygraną. Oglądali w internecie zdjęcia, ogłoszenia. Kilka razy byliśmy nawet oglądać koty do adopcji, ale żaden nie chwycił mnie za serce. Aż pewnego dnia, gdy przyszłam do pracy (pracuję jako sekretarka w lecznicy weterynaryjnej), kolega powiedział:
- Mam dla ciebie kota. Była dziś kobieta żeby uśpić trzy kociaki, ale powiedziałem, że znajdziemy im dom.
- A jest rudy? (bardzo mi się podobają rude koty:))
- Nie. Chcesz jechać zobaczyć ?
Powiedziałam, że dobrze, byłam jednak pewna, że nic z tego nie będzie... Jednak kiedy kobieta pokazała nam trzy małe kociaki od razu przykuł moją uwagę jeden z maluszków. Spojrzałam w jego błękitne oczy i wiedziałam, że to ten jedyny :) To po prostu była miłość od pierwszego wejrzenia. Od razu powiedziałam, że go wezmę. Kociaki miały 4 tygodnie i choć właścicielka chciała się ich jak najszybciej pozbyć poprosiłam żeby zatrzymała maluchy choć do czasu aż będę potrafiły samodzielnie jeść.
Tego samego dnia udało mi się znaleźć też dom dla drugiego kotka - u mojego brata :)
To zdjęcie z mojego pierwszego spotkania z Grafitem -powód nadania takiego imienia jest chyba oczywisty? :) Grafit zamieszkał z nami trzy tygodnie później. Pierwszy dzień był ciężki, bo ponieważ kociaki miały nikły kontakt z człowiekiem, były trochę dzikie. Grafit fukał na nas i nie kwapił się do bliższego kontaktu. Nie odpuszczaliśmy mu jednak. Braliśmy delikatnie na ręce, głaskaliśmy, mówiliśmy spokojnie i szybciutko się do nas przyzwyczaił.
W jakimś telewizyjnym programie usłyszałam, że patrzenie na małego kociaka podnosi poziom serotoniny i jest to w 100% prawda. Patrząc na herce tego szkraba od razu poprawia mi się humor, a kiedy położy mi się na kolanach i mruczy gdy go głaskam wszystkie problemy stają się mniejsze :)
Tak wyglądał nasz szkrab w dniu gdy przywieźliśmy go do domu:A to jedne z ostatnich zdjęć :

Mam nadzieję, że Wam oglądanie ich również podniesie poziom hormonu szczęścia :)
Pozdrawiam serdecznie i życzę przyjemnego weekendu.

niedziela, 20 listopada 2011

Rozwiązanie zagadki.

Witajcie. Liczba osób biorąca udział w mojej zabawie po prostu mnie poraziła :D. Było ich aż...4. Przy czym tylko dwie udzieliły poprawnej odpowiedzi. W tej sytuacji postanowiłam, że nagrodę, bez losowania, otrzymuje Ines jako, że zgłosiła się jako pierwsza i w dodatku z prawidłową odpowiedzią, która brzmiała - kot :) Podpowiedzi mogłyście szukać oglądając uważnie stronę mojego bloga,bo dodałam go do członków mojej rodziny :)
Dziś miałam zrobić koci post,ale zagadałam się z pewną cudowną osóbką i nie zdążyłam. Ale napewno pokażę Wam moje cudeńko :)
Słodkich snów.

czwartek, 17 listopada 2011

Zabawa dla spostrzegawczych :)

Witajcie,po baaardzo długiej przerwie.
Nijak nie mogłam się wcześniej zmobilizować do pisania. Każdego dnia w głowie układałam sobie treść nowego posta, a gdy siadałam do komputera nie potrafiłam nic napisać... Wiele zdarzyło się w ciągu ostatnich miesięcy. Nie wszystko było złe, ale jakoś te niemiłe zdarzenia tak mnie przygnębiały, że nie umiałam docenić tych dobrych. Wpadłam w smutny nastrój, graniczący z depresją. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że są ludzie, którzy są w gorszej sytuacji niż ja, a nie przyprawia ich to o takie dołki i potrafią uśmiechać się mimo wszystko. Ja niestety nie potrafię. Wszystkim się przejmuję i biorę bardzo do siebie. Rezultatem jest chandra i wewnętrzny niepokój, nad którym ciężko mi zapanować. Ale z biegiem czasu jakoś to opanowuję i udaje mi się wyjść choć trochę na prostą. Ostatnio pomaga mi pewna zmiana jaka nastąpiła w moim życiu. Choć broniłam się przed nią rękami i nogami okazała się świetnym lekarstwem na smutki :)
I tu mam dla Was propozycję zabawy:
Co wprawia mnie ostatnio w lepszy nastrój?
Jeśli jesteście spostrzegawcze odpowiedź możecie znaleźć na moim blogu, bo ta zmiana została tu odnotowana kilkanaście dni temu ;) Szukajcie, zgadujcie, jak wolicie. W losowaniu nagrody wezmą udział autorzy poprawnej odpowiedzi,na którą czekam do 24-tej w sobotę (19 listopada), a losowanie przeprowadzę i podam wyniki w niedzielę (20 listopada). Mam nadzieję, że znajdą się chętni do zabawy:)
A oto skromna nagroda:
Oczka, dziobek, piórka naszywałam ręcznie.Paluszki pokłułam sobie przy tym, że ho ho ... :)

Na zdjęciach powyżej może dobrze nie widać, ale sówka jest malutka, ma 8 cm. Tu dla lepszego rozeznania rozmiaru:)Przesyłam Wam gorące uściski i życzę powodzenia.