Dziś spóźniona relacja z niezwykłej wizyty.
Jak już może wiecie z blogu Ineskowe twory w czasie weekendu odwiedziła mnie jego twórczyni. Bardzo to była fajna wizyta. Agnieszka okazała się dokładnie taka, jak ją sobie wyobrażałam. Od razu poczułam się w jej towarzystwie tak, jakbyśmy znały się od lat...
Przyjechała w piątek wieczorem. Gdy tylko udało mi się ułożyć córcię spać zasiadłyśmy przy herbatce i zaczęłyśmy pogaduchy. Trochę o wyszywaniu, trochę o szydełku i tak posiedziałyśmy do 1-szej w nocy. Pobudka o 7:30, to naprawdę nieźle jak na możliwości mojej córci :) Śniadanko i ... na małe zakupki :) Nie będę pisać co Ines nabyła,może sama się kiedyś pochwali.
Po powrocie kawa i ciacho. Potem obiadek-przygotowana przez mojego męża chińszczyzna, która jak napisała Ines, bardzo jej smakowała. Po obiadku przegląd blogów, sklepów internetowych i oczywiście pogaduchy przy słodkościach. W między czasie ja robiłam szablon serduszka i ptaszka z wykrojów, które przywiozła Ines. Naniosłam je na materiał, odrysowałam, sfastrygowałam... Wieczorkiem mała przerwa na kąpanie i usypianie mojej córci,w czasie którego Ines dotrzymywał towarzystwa mój syn. Chyba dobrze się razem bawili, bo oboje chichrali się tak, że Zośkę uśpiłam z trudem :)
Kiedy było już cicho i spokojnie zagoniłam Agę do maszyny... I wiecie co, ja właściwie nie wiem czego ja jej miałam uczyć? Z maszyną radzi sobie świetnie zwłaszcza, że jeszcze musiała się męczyć z moim kombajnem. Efekt jej pracy możecie zobaczyć TU.
Ja w tym czasie męczyłam frywolikową gwiazdkę, ale przez nasze śmiechy-chichy ciągle coś mi się w liczeniu chrzaniło więc praktycznie nic nie zrobiłam.
Reakcję mojego męża,który zastał nas przy szydełku i maszynie po 23-ciej , po powrocie z pracy, poznacie z posta Ines :)
Szyjąc, dziergając, gadając i śmiejąc się posiedziałyśmy prawie do drugiej w nocy. I choć rano wstawało się z wielkim trudem, było warto :)
Niestety Aga musiała wracać w niedzielę przed południem, bo tylko takie połączenie jej pasowało. Wielka szkoda, że miałyśmy tak mało czasu. Mam jednak nadzieję, że odwiedzi mnie jeszcze i tym razem uda jej się wygospodarować więcej czasu, bo ten, praktycznie jeden dzień, to zdecydowanie za mało :(
Na koniec pokarzę Wam parę zdjęć.
Pierwsze-to prezent od Ines. Musująca kula do kąpieli o zapachu kawy. Naiwna dziewczyna myśli, że ją zużyję. Gdzie tam, za ładnie się prezentuje w mojej łazience :)
Drugie-to mus czekoladowy,który sprawił Ines tyle przyjemności. Niech sobie powspomina dziewczyna :)
A dwa ostatnie-to frywolikowa gwiazdka według schematu Midii, którą udało mi zrobić, ale dopiero w niedzielę po południu :)
Zdjęcia kiepskiej jakości. Niestety nie mam talentu, a jeszcze pogoda nie dopisała.
Pozdrawiam cieplutko i życzę aby słoneczko jeszcze nas nie opuszczało na dobre.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przemiły weekend spędziłyście. Ta pozytywna energia się udziela :o) Gwiazdeczka wyszła Ci rewelacyjnie! :o))
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam obie relacje Miłych Pań, i teraz mam obsesyjne myśli o musie czekoladowym :P Pewnie nie będę jedyną proszącą o przepis :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę przemiłego i owocnego, jakby na to nie patrzeć, spotkania.
Sadystka:D po co ta fota musu? zachciało mi się mrrrrrr przepis mam i pewno w weekend będę robić:D o ile wytrzymam:D
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko pozazdrościć Wam udanego weekendu:-)
OdpowiedzUsuńTwoja gwiazda jest śliczna.
i jak miło widzieć, że się nie smucisz :)
OdpowiedzUsuńDziewczyny weekend naprawdę był super.
OdpowiedzUsuńCo do przepisu na mus.Zamieszczę go jak tylko mąż wróci do domu, to jego dzieło :) ,a teraz robi mały remoncik u rodziców.
Ściskam Was bardzo,bardzo mocno.
Takie odwiedzinki to fajna rzecz :) piękne frywolitkowe gwiazdki, a mus przeapetyczny :)
OdpowiedzUsuńHejeczka-Agnieszko:-)
OdpowiedzUsuńCiesze sie,ze do mnie dotarlas,co tez i ja niezwlocznie odwzajemniam:-)
Prawde mowiac,brakowalo mi tych Twoich komentarzy,ale sie 'przyczailam' z mocnym postanowieniem,ze bede 'rozmawiac' tylko z tymi,ktorzy maja moj blog na liscie czytelniczej.zycie blogowe uczy a to wlasnie wynika z mojego poprzedniego,blogowego doswiadczenia.
Czytam sobie i ogladam.To musialy byc bardzo mile odwiedzinki i milo spedzony czas.Frywolitki sa sliczne,ale to ciagle jeszcze dla mnie 'czarna magia'.
U mnie,jak widzisz,wszystko OK-troche sie jeszcze organizuje-na razie 'przedstawiam' wszystkie moje poprzednie Tildy co dwa dni i umieszczam je w moim nowym sklepiku-zaanonsowanym i zalinkowanym w pasku bocznym bloga- sukcesywnie-oczywiscie te,ktore moge i chce umiescic-niech ida do ludzi:-)
Pozdrawiam Serdecznie-HalinkaDK-
Oj tak,takie odwiedzinki to jest cos niesamowitego,tylko musialyby trwac przynajmniej kilka dni,bo jeden dzien to jest nic:)
OdpowiedzUsuń